Samobójstwo...z łezką optymizmu...
Dom powinien być schronieniem przed całym
złem tego świata....
Dla mnie pokój był największym więzieniem i
salą tortur w jednym...
Po zamknięciu oczu wspomnienia dusiły jak
lina zawiązana na mej szyi...
Świeczka na telewizorze.zdjęcie na półce i
kartka z Twoim wierszem na biurku...gdy na
to patrzyłem czułem sie jakby żyletki cieły
moja duszę...
Sen już nie jest ukojeniem...sny z każdą
chwilą spędzoną z Tobą powracały...szybsze
bicie serca i duszności jakbym przedawkował
największą ilość tabletek...
Nie wytrzymam...lina,żyletka czy
tabletki...co wybrać by dać kres moim
cierpieniom???...
Kilka godzin w ciszy zapatrzony w
sufit...
Zasnąłem...
I miałem sen...że życie jest warte
życia...obudziłem się a łzy popłyneły
cichutko...
Kres moim cierpieniom rozpoczełoby
cierpienie mojego braciszka i
rodziców...
Nie jestem egoistą...
Czas by odcięte skrzydła znowu odrosły i
pozwoliły mi latać tak jak byłem z
Toba...
Bez Ciebie...
Nie zasłużyłaś na nic co Tobie ofiarowałem.....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.