Samotne dziecko
Widziałam jak siedział na ulicy
pośród ciemnej kałuży
niedawno padającego deszczu.
Moczył w niej swoje malutkie rączki.
Były takie niewinne,
choć lekko zabrudzone błotem.
Siedział tak sam,
nikt nie zwracał na niego uwagi,
tylko czasem starsi chłopcy,
przechodząc obok,
rzucali w niego małymi kamieniami.
Ale on nawet nie podniósł oczu,
by na nich spojrzeć.
Nie uronił żadej łzy.
Siedział wpatrzony w brudną kałużę.
Biedactwo!
Spędzał tam czas całymi dniami.
Czemu nie wraca do domu?
Gdzie są jego rodzice?
Był taki samotny...
Podeszłam do niego.
Miał szeroko otwarte oczy,
ale nie oddychał...
Biedactwo!
Był taki samotny,
że w nocy Pan Bóg zabrał go do siebie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.