sen
Nadszarpnięte zębem czasu ławki
Ponownie ozdobiły głęboki sen
Orzeźwione kroplami deszczu powietrze
Turlało uschnięte skrawki liści i kory
Chciałam się odwrócić
Aby sięgnąć czegoś pamięcią
Gdy ziemia osunęła się pod stopami
Zaczęłam spadać
W nieznaną bezkresną przestrzeń
Próżnię
Spadałam
A jednak byłam spokojna
Dłonie lekko próbowały złapać oddalające
się światło
Ostateczne tchnienie serca
Wstrzymał
Twój niepokalany głos
Nawołujący mnie do pobudki
Klaudia Gasztold
Komentarze (1)
jestem na tak DV .!