sen
Powieki me zmęczone są już
chcę zasnąć i wzbić się jak sokół
w powietrzną toń.
Lecieć i niczym nie przejmować się
zapomnieć o tym co trapi mnie.
Sen moim ukojeniem jest.
Lecę wyżej, co raz wyżej,
słońce ogrzewa skrzydła me.
Nagły huk przerywa mój sen
spadam na ziemię łamiąc skrzydła swe.
Jestem bezbronny, a byłem taki silny
czekam aż, ktoś zlituje się nad losem mym
i zabije mnie - ten ból taki potworny jest
nie mam sił by walczyć z nim - muszę ulec
mu.
Ból zawładną mną i majaczę przez sen:
zabij mnie, zabij mnie, proszę zabij mnie
mam już tego dość, śmierć moim wybawieniem
jest.
Dobry człowieku nie słuchaj mego głosu
opatrz rany me, bym wzbił się znowu
jak sokół w powietrzną toń,
by słońce znowu ogrzało skrzydła me.
Niech ten wspaniały sen trwa, nie budź
mnie
chcę lecieć i niczym nie przejmować się
choć wiem że to nie możliwe jest.
Życie jest jak ptaka lot unosisz się w górę
i nagle spadasz w dół kalecząc się.
Opatrz rany swe i leć ku słońcu - niech
ogrzeje cię.
Takie już życie jest, nie załamuj się
gdy wszystko traci sens w końcu coś musi
udać się.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.