Sen akcji
Podczas spaceru jakiś człowiek
próbował sprzedać nam pieniądze
(podobno bardzo wartościowe).
Gdy mąż chciał kupić, rzekłam – Sądzę,
że autentyczność sprawdzić warto
( co miała zrobić moja siostra,
przez lata pracująca w banku).
Oferent jakby kręćka dostał.
Chciałam już po policję dzwonić,
ale telefon diabli wzięli.
Oszust się poczuł zagrożony,
to znak, że może nas odstrzelić.
Ratowaliśmy się ucieczką.
Mąż z siostrą byli hen na przedzie.
Krzyknęłam za nim, by wziął dziecko
i nie zdążyłam odpowiedzieć
na to pytanie, które zadał:
Powiedz mi proszę - jakie dziecko?
Jak widać znowu przez sen gadam,
a to się skończyć może kiepsko.
Komentarze (46)
faktycznie, jak w horrorze!
Podniosłaś adrenalinę.