Serce i kamyk
Zielony dałem ci kamyk
- myślałem, ze Ci się spodoba.
Że może kiedyś, czasami...
Ty do szkatułki go chowasz?
Nie chowaj kamyka, dziewczyno
w ciemności - bo on żyje światłem.
I serca swego na strych nie wynoś;
spójrz - ono jest tam jak martwe.
Nikt stamtąd go nie usłyszy
jak bije, rwie się, trzepota.
I rycerz Twój stanie zdumiony w tej
ciszy,
kiedy już wreszcie go spotkasz.
Włosów Twych, ust, szyi, ramion
oczami dotknie, popieści...
- A serce? - zapyta. - Mario,
czyżby nie biło w Twej piersi?
Więc biegnij, dziewczyno, na stryszek
- klucz zardzewiały niech zgrzytnie!
Niech rycerz serce usłyszy
i kamyk zielony niech błyśnie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.