SIEDEM DNI
...z przymrużeniem oka...
Poniedziałek bo początki trudne,
wciąż te same żale, obowiązki nudne,
mija północ zaczyna się wtorek
i w głowie nadal pomysłów pusty worek.
Środa na ból środkiem nie jest,
choć już trochę dysze, bez pomruku
piszę.
Bezsens w czwartek umysł przytłacza,
szukam skutecznego dla niego spawacza.
Piątek leci na skrzydłach weekendu,
co może wreszcie przyniesie radości
spendu.
Rano wita mnie zgubna sobota,
próbuje jak innych zrobić ze mnie
robota,
ale w końcu na koniec zostaje niedziela,
rym mi się skończył, więc do widzenia!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.