skrzypek z Floriańskiej
rude kędziory oczu dotykały
w rzęsach przekornie chciały usiąść
trochę
a mały skrzypek, pieścił interwały
wieczór zaś pachniał zielonym Amorem
włosy spadały na chudziutką szyję
rosnącą gamą do wierzchołków roty
kiedy spod smyczka niedorosłym hymnem
wzbił letnim kurzem, tych spod końskich
kopyt
mały artysta, jeszcze nie Vivaldi
rozrywał ciszę raz po raz z fantazją
a kiedy skończył, biły mu oklaski
tańczyły pary, uśmiechało miasto
bo tu inaczej, żyje się etiudą
może balladą, jeśli ktoś zażyczy
pamiętam oczy, pod kędziorów smugą
lecz na nich temat milczy dzisiaj księżyc
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.