Skwor
gwara poznańska
cołki żywot przewińcowoł mi na wrymby
godać mi sie nie chce jakby mi bolały
zymby
zez łażyniym to tyż tyle ile musze
nie wyłaże na skwor bo wej czasym sie
udusze
(to wej w dziyń)
(ale zaś wieczorym)
jak już słyńce hyn za lasym zańdzie
ruszom nad jyńzioro i jazda po bańdzie
hyc do włedy na głymbine oż na samo dno
jak z popiołów Feniks sie odrodzom -kochom
to
pływom żabkom kraulym abo wej lekiym
motylkiym
jak sie zmyncze to na plecach se poleże
chwiylke
pore nurów se we włede dom zobocze dno
ryby za łoguny chyce bo wej jedna z niych
to jo
Komentarze (21)
Już za samą gwarę - plus :)..Trochę podobna do
śląskiej, choć i ja musiałbym mieć na podorędziu
"Śląski sklabikorz" :)..A tu jeszcze Rybka jesteś
:)..marzycielska trochę..Skąd ja to znam :)?..Pływać
bardzo lubię :).. M.
wszyscy Poznaniacy oblegają w tym upale Strzeszynek
lub Rusałkę,chociaż dziś pada to pewnie pusto
tam...chyba poduczę się u Ciebie gwary rodzinnego
miasta, pozdrawiam serdecznie
witaj Aniu, dziewczyno rybą. w takie skwary
tylko wieczorem brać kąpiel. woda spokojna, ciepła i
czysta. bardzo lubiłem pływać
i nurkować. pod wodą potrafiłem przepłynąć
ze dwadzieścia metrów. teraz już nie.
ładny wiersz, pozdrawiam.
Bardzo fajny wiersz, mam kłopoty ze zrozumieniem
pierwszego wersu,dalej sama radość, pozdrawiam.
Cudowny wiersz gwarowy, bardzo takie lubię :-) do tego
treść ciekawa a końcówka zaskakująca :-) dobrze, że
znów jesteś bo dawno Cię nie było :-)
A u nas tak przylało ze hej!!!! Może i skwar się
skończy, a Twój wierszyk uroczy chłodniej się zrobiło