Słomiany wdowiec...
Dzisiaj zamiast strof, takie coś, o. ;)
Wracał wyczerpany z delegacji, koła pociągu
miarowo stukały, a zmęczone oczy same się
zamykały.
Wsiadła na którejś stacji, nawet nie
wiedział jakiej, lecz gdy tylko weszła do
przedziału, natychmiast spać mu się
odechciało. Miała w sobie to coś, co go
zelektryzowało.
Zdawkowa rozmowa dosyć szybko się
zagęściła, a że zdążali do tego samego
miasta, aurze wymiany zdań zaczęła
towarzyszyć różowa poświata.
Zauważył w jej oczach iskierki podniecenia,
delikatnie więc dał do zrozumienia, że nie
przypadkiem się spotkali, a ona się
zgodziła by tę znajomość kontynuowali.
Wiedział, że w domu nikogo nie będzie, żona
i dzieci na wczasach w Łebie, toteż zamiast
poszukać hotelu zaprosił ją do siebie.
Gorący wybuch zmysłów i splecione ciała w
zmiętej pościeli były, preludium do
eksplozji wszechświata, a drżące ciała
wypełniało raz po raz spełnienie popijane
kaskadą pocałunków, pieszczot i szeptów, do
chwili gdy zmęczenie zgasiło blask
galaktyk, a objęcia Morfeusza uśpiły.
Coś go zbudziło. Tak, ktoś chodził po
mieszkaniu.
Właśnie chciał wstać, gdy drzwi ustąpiły
pod naciskiem klamki, ledwo od poduszki
oderwał głowę już wiedział, gdyby wzrok
zabijał to by nie żył.
W wejściu do sypialni stała teściowa.
Argo.
Komentarze (16)
hihi.. teściowej wzrok potrafi zabijać. Chwila
zapomnienia wszystko wywraca do góry nogami. Samo
życie. Pozdrawiam :)