Słońca mroczne rozpal
Pachną kleiście miodami spojone w pszczelej
zawierusze
I gwarzą słodko, lata przeszłe pieszcząc
przeszumnie lekko
Czas pęka w szwach od wzruszeń
W szwach od wzruszeń czas pęka, gdy dni
płakały deszczem
Nosisz w piersi smutek i kosmos martwych
pragnień skłębiony
Nie poddawaj się jeszcze
Jeszcze się nie poddawaj w zapachu się
zatrać bez końca
Wyrwij ból, czarne kręgi, zaćmienie, po
tamtej stronie dnieje
Więc mroczne rozpal słońca
Więc słońca mroczne rozpal w sobie i rzuć
je pod lipy na cienie
Ugnij ramiona pod płynnym ciężarem niech
się wypalą
Lipowych kwiatów płomienie
Płomienie kwiatów lipowych słodycz sączą z
westchnieniem
Jak konfesjonał ławka cicha pod parasolem
zielonym
Otul się ukojeniem
Ukojeniem się otul, słowa pogubią znaczenie
i zasną
Na pniu wyszeptane, dzień nie skończył się
jeszcze, a one
Miodami kleiście pachną
Komentarze (18)
Ciekawy przekaz. Wiersz bardzo na tak. Pozdrawiam
Pięknie i melancholijnie. Cudowne ukojenie pod lipa.
Pozdrawiam.
Melancholijnie. Lubię.
Bardzo ładny wiersz :)