Słońce w otchłani
Idę. Przemieszczam się. Płynę w jakiejś
dziwnej substancji czasu. Przepływam przez
niekończącą się amfiladę pokoi. Stąd do
tamtąd — przestrzeń wszechświata.
Wchodzenie w mrok — wychodzenie po
miliardzie lat w zupełnej odmienności, w
ślepocie barw, w szarości świtu.
Kto tam jest? Czy jest tam kto?
Ocieram się o wilgotne ściany. Ściekają po
nich strugi deszczu, bądź łez w brunatnych
smugach zakrzepłych zacieków. Omiata mnie
wiatr z głębokich pokładów przeszłości.
Jakieś wokół szumy, szelesty i gwizdy,
jakby ktoś stroił nieustannie radio. Szmery
za oknami, gdzie noc tłamsi wszystko i
miażdży, spopiela niewidzeniem. Za oknami
noc. Czyjeś spóźnione kroki… Za oknami
nic…
To było tutaj, gdzieś tutaj. Śmierć
przyszła w ostatnim gongu stojącego zegara,
z otchłani, z czeluści. Idę powoli, macając
jak ślepiec zaraz po przebudzeniu. Szeroko
otwarte oczy nie widzą niczego. Szeroko
otwarte oczy pokryte bielmem zapomnienia.
Kataraktą sennego widzenia. To chwilowe.
Przejdzie albo nie przejdzie. Albo
pozostanie wtulenie się w słoje forniru na
szafie. Połączenie się z nimi cośkolwiek na
kształt motyla, aby stać się nieistnieniem
w tym milczeniu przedmiotów. Wśród
pokrytych kurzem artefaktów dawnego życia.
Jest tu kto? Czy jest tu kto?
Piskliwy szum przeszywa czaszkę w
straszliwej pożodze śmiertelnej gorączki.
Skrzypienie podłogowych klepek od czyichś
kroków. Czyich? To przechodzi na
przestrzał. Od ściany do ściany. Pojawia
się znowu w odstępach, zrywami. A więc ktoś
tu jest. Bez wątpienia, w
niepozostawiającej złudzeń pewności. Znowu
gong zegara. Odbija się echem od grani,
szczytów, zboczy rozmaitych masywów na
wyobraźnię. Za oknami szary świt albo
granat przytłaczającej nocy. Za oknami
wiatr, co tarmosi liście dębów, kasztanów.
Otwarte szeroko okna są jak oczy ślepca z
przesłoną powiewających firan. Powieki
zasłon mają w sobie jakieś niezliczone
wiry, kominy. Uschnięte w pajęczynach ćmy,
które znalazły tu swoje przeznaczenie.
Lecz oto powiewa wysoko na strunach sennej
symfonii jakiś cienisty, nieustalony
kształt. Jakby porwana na piersi koszula
albo łopoczący sztandar. Bądź szeleszczący,
ogromny plakat z czyjąś twarzą
sfotografowaną w wielkim zbliżeniu. To coś
porusza skrzydłami, próbując zerwać się do
lotu pod kłębowiskiem chmur. Porusza się.
Porusza… To się wciąż porusza, mimo że już
dawno umarło. Umarło w tym niekończącym się
niedoumieraniu, będąc w zasadzie żywym tak
jak mój umarły dawno ojciec. On przychodzi
do mnie we śnie. I wiedząc, że nie żyje,
żyje dalej tym swoim życiem sennym, w tej
chorobowej malignie ostrej i wyrazistej jak
brzytwa.
Jakieś stuknięcie. Jakiś szmer za ścianą.
Cisza… Czyjeś kroki rozpierzchły się jak
ziarenka kosmicznych mikrofal na membranie
wielkiego radioteleskopu.
Kto tu jest? Nie ma nikogo.
Lecz jest. I znowu nie ma. Jest. I nie ma.
Nic… Coś oddycha głęboko. Szum oceanu.
Szturm powracających wciąż fal, które
rozbryzgują się o skały. Które liżą piasek
białymi językami piany. Które rozmywają
nieubłaganie ślady czyichś stóp… Ogłuszony
hałasem ciszy przebudzam się, śniąc dalej
na jawie i bojąc się głębiej odetchnąć, aby
nie zburzyć domu, nie wzruszyć sadzy w
kominie. Za oknem przelatują jaskółki i
inne nieprawdziwe ptaki w parnym natłoku
upalnego lata. W dudniącej burzy, pędzącej
galopem na jasnym snopie deszczu…
Wychylam z okna twarz, zanurzając ją w
wonnym ogrodzie, w kwiatach sperlonych
pelargonii i malw… Stąpając w koniczynie
rozpełzłej przy ziemi, rozwieram złączone
jak do modlitwy dłonie. I rozgarniam te
kłosy złotego zboża, wychodząc w blask.
Prosto w ogromne oko pysznego słońca. W to
opętane dmuchawcami jaskrawe spojrzenie.
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-03-04)
https://www.youtube.com/watch?v=Ev8PoiemHn0
Komentarze (4)
Jak zwykle ciekawie, w niepowtarzalnym stylu. Jak
często mroczno.
Ale tak lubię Twoje pisanie, Arsisie, że zanurzam się
w nim całkowicie.
Pozdrawiam serdecznie.
Ode mnie tez Ogromny Plus za taki Wysmienity Tekst.
/+/
Pozdrawiam.
Końcowy opis jest urzekający...
Wspaniały tekst!
Serdecznie pozdrawiam
Jak zawsze wciągający mocno klimat.
(przedostatni wers: ogromne oku -oko?)