Śmierć
Sny kamieniem zalegają
jeszcze nie oswoiła się
że jej już nie ma
a już do towarzystwa wzięła syna
konary drzewa oplatają ziemię
gałęzie usychają stojąc
liście rdzewieją zachodzącym słońcem
zostawiają cień szeleszczący
w jej sercu żyją siłą bezsilności
kosa zbiera żniwa dusząc jasność
umysł omdlewa niewiedzą czasu
oczy mdleją jaskrą ślepną
dusza odlatuje i brata się z innymi
zapada w ciszę osamotnienia
milczącą łzą boleści
Komentarze (17)
Roma dziękuję za wpis. Pozdrawiam serdecznie.
Cierpienie ubrane w żałobne szaty...wiersz aż boli...