Sonet piorunowy
Właśnie w bezmiarze nieba pomruk burzy
słychać
powiadają że Pan Bóg ciężkie beczki
toczy.
Nagle między chmurami grom jasny
wyskoczył,
ku ziemi zygzakami próbował umykać.
Rąbnęło! Jakby beczka z prochem
wystrzeliła,
dąb jak krzew gorejący zajaśniał w
płomieniach
Pioruny w dal pognały do niebios
sklepienia,
a na tle horyzontu błyskawica lśniła.
Siedzę przy oknie nocą, nasłuchuję
deszczu
po szybach łzy ulewy wężykiem spływają.
W powietrzu się rozchodzi aromat
złowieszczy-
cichnące już pioruny kres burz
obwieszczają.
Jeszcze tylko jałowiec osmalony
trzeszczy,
zaś gwiazdy srebrne knoty w zmroku
zapalają...
Komentarze (18)
Oddałeś piękno natury i jej potęgę...i siebie w tym
ogromie przyrody...pozdrawiam serdecznie
Powtórzę za ewaes - Piękny wiersz!
Pozdrawiam :)
Najbardziej w burzy lubię to jak się kończy lub
obchodzi z daleka... Boję sie
Piękny wiersz
Pozdrawiam :)