W sopockim lesie
Wiosna zielenią wybucha,
Powietrze wilgotne po burzy,
Siedzę i ptaków słucham
Na ławce na szczycie wzgórza
Ogrzanej słońcem majowym.
Tu kiedyś był punkt widokowy,
Lecz drzewa o widok zazdrosne
Dawny prześwit zarosły.
Dziś w dole, za gałęziami,
Gdy patrzę, mignie czasami
Plama w niebieskim kolorze,
A na błękicie dostrzegam
Skrawki czegoś białego.
Patrzę przed siebie i nie wiem
Czy to obłoki na niebie,
Czy raczej fale na morzu.
Komentarze (12)
Przepiękny, przyrodniczy wiersz :)
gdy nieba kres z morzem się miesza czujesz że ziemia
płaska jest
Przyjemnie:-) :-)
Pozdrawiam
Patrzę i nie wiem...tyle zmian, tyle nowego...nie
zawsze można wspomnienia spiąć klamrą...czas robi
swoje...
pozdrawiam serdecznie, miłego dnia
Bardzo fajny, lekki wiersz.
Pozdrawiam:)
wiersz jak ładna, zielono - niebieska, fotografia :-)
Wyobraźnia potrafi zainspirować.
Pozdrawiam Michale :)
Miło było tu zajrzeć, do następnego razu i + zostawiam
Miło było się przysiąść:) Pozdrawiam:)
wyobeaźnia robi psikusy w takim zakątku przyrody.
Bardzo przyjemny wiersz, przenosi na ławeczkę i
pozwala zachwycać się widokami.
Pozdrawiam.
moje klimaty bo wszak Gdynia niedaleko od Sopotu .
ładny wiersz
do Gdyni przyjeżdżałam wielokrotnie a na molo w
Sopocie grałam w szachy. Serdecznie pozdrawiam:)))