spacer
Przedostatnie promienie
słońca
delikatnie otulają
korony drzew.
Kładąc
na kobierzec wrzosu
ich cień.
Twoja dłoń
leciutko pięści
moją dłoń.
Idziemy zasłuchani
w lasu opowieści.
Jakby nie było
nic prócz Nas
i ten las.
I już nie wiem,
czy to Twój szept,
czy słońce tak
ciepło dotyka moich ust.
Nasze nogi
miękko zapadają się
w poduchę mchu.
Patrz -liść klonu
czerwienią cicho
spada na mech.
Weż go,
to nasz liść,
nasz spacer,
nasz las,
nasze wrzosy-
teraz już milczmy.
Niech czas zatrzyma się.
My w nim zagubieni
aż po kres.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.