Spacer traktem królewskim...
to się wydarzyło naprawdę teraz to już niestety historia
Nie pamiętam dokładnie daty, kiedy się to
wydarzyło, ale nie jest to w tym momencie
istotne. Szłam od strony placu Zamkowego
zwanego dawniej Zygmuntowskim właściwie bez
celu, a nadchodził wieczór i pomału zaczęły
się zapalać latarnie. Spojrzałam w górę, na
niebie pojawiły się zwiastuny nocy i nic
nie zapowiadało tego, co miało nastąpić
później. Ulica Świętojańska tchnęła życiem,
gdzie przechadzali się turyści zauroczeni
tym miejscem i znajdującą się w pobliżu
katedrą Świętego Jana. Zamyślona nie
zwracałam uwagi na to, co się wokół mnie
dzieje, podniosłam wzrok i w pewnej chwili
ujrzałam pana we fraku, posłał ulotne
spojrzenie tak subtelne, aż mi serce
stanęło. Rozmarzyłam się, pan podszedł do
mnie i zaproponował spacer, na który, choć
z lekkim oporem się zgodziłam. Szedł blisko
i nie robił nic, co mogłoby mnie wystraszyć
czy wręcz zrazić do niego i wyrażał zachwyt
nad pięknem mijanych kamienic, gdzie każdy
dom ma swoją odrębną historię. Zauroczona
słuchałam jego opowieści z kart historii
mijanych po drodze miejsc.
Romantyczny wieczór przerodził się w
cudowny świat, o którym nawet nie mogłam w
danej chwili marzyć.
CDN.
Komentarze (36)
Piękny początek, ciekaw jestem co dalej, tak bliski mi
ten klimat, pozdrawiam :))
magda*, tańcząca z wiatrem ,bodzia, andrew wrc
dziękuję za komentarz pod moim opowiadaniem
ciekawy,romantyczny tekst...czekam na ciąg dalszy:)
pozdrawiam Basia
lekki spacer wieczorny.... pozdrawiam
Już kiedyś miałam okazję czytać o tych niezwykłych
spacerach, ale chętnie do nich wracam.
Pozdrawiam Basiu,
niestety mój tautogram skasowałam pod wpływem tzw
"znawców", ale za to dałam inny wiersz:)
Tajemniczy pan poruszone emocje
Ciekawie się zaczyna.Zaciekawiła mnie ta historia.