Spojrzenie w głąb klatki...
Światło pochmurnego dnia ― wsącza się
łagodnie…
… okna są szeroko otwarte na deszcz… ―
na ten szmer ― spadających kropel…
…
Pode mną ― lśniąca spirala dębowych
poręczy… ― kamiennych schodów…
… gdzieś coś zatrzeszczało…
Od moich
kroków?
Lecz nic...
… znowu cisza…
…
W piskliwym szumie ―
wyławiam tak jakby szept…
Odwracam się…
… w smugach
szarego
blasku ―
mżą jedynie
― piksele samotności …
… bieleją ― zatrzaśnięte drzwi…
…
… przepływają mi
przed oczami ―
zamazane
niepamięcią
― symbole przeszłości…
… zaśniedziałe
tabliczki ―
bez
nazwisk
― i liczb…
…
Co do mnie szepczesz ― zjawo?
… co chcesz takiego ważnego przekazać?
Lecz nic…
… znowu deszcz…
(Włodzimierz Zastawniak, 2016-12-04)
---
* Tytuł jest zaczerpnięty z powieści pt.
„Matka noc”, Kurta Vonneguta. Tak tytuł
nosi jeden z jej rozdziałów.
https://www.youtube.com/watch?v=f-P6c_ksz6M
Komentarze (6)
Dobry
Wspanialy klimat, , mimo, szarosci obrazow i ten
szept, ktory zabrzmial, dosc kolorowo.:)
Wiersz, podoba sie.
Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo ciekawie napisane,wciąga,chciałoby się więcej,
mam wrażenie bytności w tym korytarzu,może to mój
szept?pozdr:)
wsłuchiwanie się w przeszłość
dębowe poręcze!och widuję takie tylko na filmach
Interesujące, takie refleksyjne spojrzenie.