STAROŚĆ
Czy ta myśl, co siedzi w głowie
Na papierze da odpowiedź
Jak szanować trzeba ludzi.
Bo to kiedyś do nas wróci
Wtedy boleśnie się przekonamy
Że zostawia duże rany...
Spotkałam JĄ na
ulicy
była bardzo
spłakana.
Zapytałam,
dlaczego?
Bo zostałam
wygnana!
Kto CIĘ wygnał i
kiedy,
ciepło zagadałam.
Zamiast mi
odpowiedzieć
coraz bardziej
płakała.
Wnet zaczęła
rozmowę
a ja...osłupiałam!
Otóż wiele lat temu dziecię swoje
powiła.
I jako troskliwa matula świata
nauczyła.
To ONA w swej młodości bardzo
zabiegała.
Aby JEJ dziecina prawie wszystko
miała.
Czy
jednak, w wychowaniu, o czymś nie
zapomniała?
No cóż, ty także jesteś życiem
zmęczona.
Matka - żona, szukasz
wytłumaczenia.
Dla swego do NIEJ zniechęcenia.
Czasu dla NIEJ nie macie, bo się
dorabiacie.
A pamiętasz, jak ONA, dóbr swych nie
doglądała
Lecz twoje dzieci przez lata
chowała?
A teraz? One żadnego złudzenia nie
zostawiają.
Po prostu JEJ nie kochają...
Komu ONA, biedna, jest
dzisiaj potrzebna?
Wtulona w lichy
płaszcz,
w zniszczonych chodzi
butach.
Na plecach dźwiga
garb
całego swego życia.
Wyciąga stare
dłonie
u innych szuka
pomocy...
Czy tak powinno wyglądać starzenie i dni
dożywanie.
Niech każdy weźmie do serca, to moje
rozważanie.
Bo przecież STAROŚĆ też swoją twarz
posiada.
A sercem JEJ, mimo wszystko, miłość do
ciebie włada.
...kiedyś...gdzieś...jakoś...
Komentarze (3)
Niezwykle poważny temat poruszyłaś i zgrabnie ujęłaś
w strofy...wystarczy rozejrzeć sie wokól i już widać
brzemię starości dźwigane na plecach, a tak być nie
powinno...warto zastanowić się nad słowami Twego
wiersza...mądre w nim przesłanie
bardzo smutna starość matka może wychować
nawet 4 dzieci ale żadne z nich nie może utrzymać na
starość jednej matki Weźmy to sobie do serca
Co dajesz, to odbierasz. Rzecz w tym, że dawać trzeba
mądrze. Gdy mam jakieś problemy na polu matka -
dziecko, zawsze zastanawiam się gdzie leży moja wina,
a nie dlaczego dziecko tak postąpiło.