Sumienie
Andrzejowi
Nadzieja, która była do końca,
nie pozwoliła na słowa
ostatecznego pożegnania.
To ciężar nie do zniesienia.
Ten brak ostatniego pocałunku
rozrywa serce na strzępy.
Nadzieja zagłuszyła
Twoje ostatnie myśli,
których nie odczytałam.
Stała się przekleństwem
prześladującym moje sumienie.
Komentarze (14)
Nie ma czegoś takiego jak ostateczne pożegnanie...
takie pożegnanie zaprzeczałoby nadziei na dalsze
życie, na wyzdrowienie... ratunek.
Przecież do ostatniej chwili żyjemy nadzieją, że
może...
Proszę się nie obwiniać...
Trudny wiersz i bolesny.
Serdeczności przesyłam
Tak trudno napisać cokolwiek, gdy samemu się tego nie
przeżyło.
Można jedynie współczuć, że za szybko, że nie w porę.
Bo żadna pora nie jest dobra, by się pożegnać na
zawsze. Nie jesteśmy na to przygotowani.
Pozdrawiam serdecznie i pozwól ukoić myśli muzyką,
przelewaj na papier, to pomaga.
Pozwolę sobie za jastrzem,
poruszający wiersz,
pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za obecnośc i komentarze. Dziękuję, że mogę
się dzielić tym, co czuję. To pomaga, gdy wiem, że
ktoś rozumie ten smutek nieunikniony, który nas
ogarnia po odejściuosoby, która była nam prawdziwie
bliska.
Tego co było, minęło nie zmienimy. Ważniejszy jest
obecny kontakt duchowy. Ja z bliskimi osobami, które
odeszły w zaświaty rozmawiam, spotykam się dosyć
często w myślach, łapię z nimi kontakt i jest mi dużo
lżej na sercu. Taki mam ostatnio z moją cudowną
teściową, która odeszła w wieku 92 lat dziesięć dni
temu. Ładny, smutny, bolesny wiersz Miro. Serdecznie
pozdrawiam :)
Kochana, przestań się obwiniać. Pomyśl, że każdym
naszym krokiem ktoś kieruje. I tak było tamtego dnia.
Pozdrawiam serdecznie.
Ładna, choć smutna chwila rozstania ...
(+)
Tutaj w całej rozciągłości za Jastrzem...
Pozdrawiam ciepło :)
Mieszka w sercu i będzie przy Tobie zawsze. Ślę moc
serdeczności i pogody ducha:)
Znam ten stan. Ale to chyba nadwrażliwość sumienia.
"Co mogłem (am) zrobić więcej?" zazwyczaj pytają
siebie ci, którzy zrobili wszystko, albo prawie
wszystko. Ci, którzy stali obojętnie nie mają żadnych
wyrzutów.
Trudno napisać komentarz, brak słów. Jedyne co
przychodzi do glowy to, to że taka miłość jak twoja
musi być wieczna. Tak i tutaj kończyć się nie może,
musi tam coś być.
Wiem, że tak jest.
Ale trzymaj się jakoś. Myślę, że wszystko, co mogłaś
zrobić- zrobiłaś- i to jest piękne.
Ja niby się pożegnałam, ale dla mnie to pożegnanie
było za krótkie, bo liczyliśmy na jeszcze jakiś
miesiąc dwa. A nagle zaczłęy się liczyć minuty i
sekundy. Jestem zmuszona patrzeć wprzyszłośc, ale ona
jeszcze się tak bardzo miesza z przeszłością, że
momentami jest wielki zamet w głowie i emocjach. One
się straszliwie przenikają. Przyszłość się wdziera,
ale przeszłość nie chce ustąić jej miejsca. Współczuje
bardzo, mój mąż przynajmniej do ostatniej chwili był w
domu mając mnie i synów przy sobie.
Ja pożegnałam się z moim mężem, choć nie
przypuszczałam, że nie wróci już ze szpitala...