Świeczki
Małgosi Janowskiej,siedmioletniej, zm. tragicznie dn. 17 IV 1969r.
Ktoś sprzedaje
te same cytryny
po dwa złote.
Przy miejskiej rampie
piją piwo osiedlowi cwaniacy
i - podobno -
w lesie są już grzyby
- choć z pewnością nie prawdziwki.
Na środkowej półce książki
i zeszyty przedwczoraj podpisane.
Plastikowy parasol oparty o stołek
przy wyjściu
W czarnej reklamówce
- z osiem być ich powinno
na urodziny...
Przy partii domina
ostatnie spojrzenie
mojej Małgosi.
Nigdy nie uwierzę, że to świeczki.
Komentarze (3)
podoba mi się spostrzezenie o swieczkach ktore sa i na
torcie i na grobie, nadają charakter wierszowi
W takim przypadku ból jest wielki, odebrane młode
życie...taka rana jest ciągle krwawiąca...i tylko te
świeczki przpominją co się wydarzyło...prawie jakby to
stało się wczoraj...:(((
Czytając dedykacje i pierwszą strofę przypomniało mi
się Campo di Fiori...i wczytałam się dalej...poruszył
mnie...