Święty dzień
To był święty dzień…
Delikatny odcień czerwieni
w szarym ciągu zdarzeń
składających się na koszmar życia.
Stopiony Twym spojrzeniem
rozpłynąłem się na skrzyżowaniu
naszych dróg.
Jakieś dziwne ciepło wypełniło
moje ciało, a czas zatrzymał się
bym mógł tak trwać do
nieuniknionej klęski istnienia.
Naznaczony Twym pocałunkiem
chodzę z głową w chmurach
potykając się o Twych
zazdrosnych wielbicieli.
Kiedy Cie nie ma przeglądam
kolejny Twój obraz wyświetlany
w mojej głowie.
Gdy czekam na Ciebie chwile
ciągną się jak huk łamanego serca…
Stojąc przed obliczem szczęśliwego
człowieka zastanawiam się,
czy uroda jest najważniejsza,
czy ona wszystko nadrobi?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.