O synku, co wyszedł na ludzi
Nad wodą zieloną ptaszek sobie śpiewa,
Dzięcioł głośno stuka coś Morse'm w pień
drzewa.
Pod drzewem z dzięciołem chałupinka
stoi.
Mieszkała tam matka wraz z syneczkiem
swoim.
I poszedł syneczek znad wody zielonej.
Matkę pozostawił w chatce opuszczonej.
Poszedł hen do miasta, a że umiał mało,
Wstąpił do policji, żeby walić pałą.
Szumi bór nad wodą, torfowisko dymi
Synka do Warszawy powieźli z innymi.
Dzielnie walił pałą. Tak jak
stachanowiec,
Ale w końcu w głowę trafił go brukowiec.
Nad wodą zieloną kukułeczka mała
Cztery szwy na głowie synka wykukała.
I cieszy się matka, że jej synek żyje,
Lecz wstyd pozostanie. Jego nic nie
zmyje.
Komentarze (16)
Wiersz czytam z lekkim humorem ...właśnie taka była
policja za Popapranych czasów i nie tak odległych
..już Ci pisałem... że mój sąsiad dostał za PO... gdy
strajkował w Warszawie ...więc to są fakty nie do
podważenia widać masz ..krótką pamięć ...to się zdarza
zwłaszcza u dziennikarzy wolnych mediów ...