szarość
Szare ulice,
skąpane w naszych marzeniach,
jak pięknie deszcz o nie dzwoni -
wybija im koniec,
choć się jeszcze nie ziszczyły,
nawet chodzić się nie nauczyły.
Betonowe bloki,
okienka małe z czarnymi ramami,
jak pięknie deszcz im śpiewa,
zagłuszając cierpienie,
które tu często rzuca na kolana
i pozwala na niszczenie.
W szarości uplątani,
w jej płaszczu zagubieni,
stoją przy ścianach
- kilka cieni.
Świadczą o życiu
wyjętym z waszego nawiasu.
Tu deszcz zlewa się ze łzami,
które wraz z winem tanim łkajają,
szlak trafia ich smutki,
oni wiedzą, że giną.
Pod ciężarem szarych dni,
otępiałych chwil,
mija ich życie usychające,
w szarości sidłach skrycie,
nadzieją martwą szydzące.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.