szlak
i na tle szlaku
gdy ciebie zobaczyłam
serce wdało się w rytm
czuję zapachy kolorowe
woń rozpieszczająca nozdrza
już mniej się stresuję
choć wokoło zawierucha
i na tle życia
jasność nastała niespodziewanie
przytulam się do twych stóp
które odziane marnie
penetrują zgryzotę
mych skrupulatnych tchnięć
i wszędzie gdzie się udam
latarnia chowa cień
wzbudzona jasność nieba
prowadzi w dalej nieokreślone
choć stabilne
pełne westchnień
przybytku
zmęczenia
tłoczenia radości
i gdybym tylko mogła
poskładałabym morze
składające się z naszych
daleko sięgających istnień
by wreszcie w całości
falować przemierzać świat
i stojąc tu
w mrozie na wietrze
z zamarzniętą łzą na policzku
wywijam nogami
ustami się drę
bo nie zawsze jest wszystko
jak ja tego chcę
Komentarze (4)
Bardzo ładny tekst. Cieplutki. Końcówka zachwyca.
Miłego
Pięknie... Zaczytałam się... Oryginalne metafory i
intrygujący klimat... Podoba mi się bardzo!
Bardzo ładny, ciepły wiersz. Pozdrawiam milutko i
życzę szczęśliwego Nowego Roku.
bardzo ładny wiersz urzeka prostotą pozdrawiam:)))