tak wszyscy odejść muszą
nade mną pustka podniebna
rozpościera skrzydła
i cicho szemrzą w strumyku
cucące się słowa
gdzie ta epidemia
kiedy jest potrzebna
z głosami w mojej głowie
naradzę się teraz
aż w uszach przyrodzie zatrzeszczy
mój odbijający się echem głos
a ten szatyn książęcy w koronie
milczy i nie wie co mi powie
i nagle sylaby się duszą
więc zniknąłeś
jak wszyscy odszedłeś
bo przecież wszyscy muszą
On nie umarł a zginął
a śmierć Jego moją jest winą
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.