Tato!
Niebo na mnie leci
Z hukiem ołowianym
Błagam o tę ciszę
Godzin zwiewnych, rannych
Ciemność mnie krępuje
Węzłem wciąż ciaśniejszym
Gęstnieje bezsenność
Panie Najjaśniejszy!
Czy złość Twoją wzbudzam?
Czy w otchłań chcesz mnie strącić?
Ojcze, dzieckiem jestem!
W głowie strach mi mąci!
Przyjdź i zapal lampkę
Kołdrą czule otul
Szepnij: 'tata czuwa!'
Bym się nie bał mroku.
Tyś taki potężny!
A ja dzieckiem małym...
Ukołysz śpiewem nocy,
Bym czuł się Twój, kochany...
Komentarze (4)
Smutny wiersz. Cisną się słowa. Tatusiu przytul!
Pozdrawiam.
ładny wiersz - w taty ramionach jest najbezpieczniej
:-)
pozdrawiam.
Jesteśmy tu po to, by się czegoś uczyć, a krytyka
jeśli nie jest krytykanctwem, jest bardziej
kształcąca, niż puste pochwały. Dziękuję za pozytywny
głos. Zastanawiałem się nad tymi spostrzeżeniami już
wcześniej, przed publikacją, ale ostatecznie
zostawiłem, jak jest. Uważam, że słowo "Twój", jest
tam bardzo potrzebne.
Ładny wiersz - modlitwa. Dziesiąty wers czytam bez
"czy", a ostatni bez "Twój", dla wyrównania rytmu.
Wkradł się zbędny ogonek w "krępuje". Mam nadzieję,
że autor wybaczy mi te czytelnicze uwagi. Miłego dnia.