Tecza sie pali na podlodze
Tęcza się pali na podłodze
przez szyby wdarła sie ukradkiem
i zakosami tu przysiadła
jak włos dzielony na trzy czwarte
Upapram dłonie w niej i oczy
i usmaruję nawet myśli
po jej kolorach będę kroczył
od strony bzu aż do wiśni
i ufarbuję nią swe włosy
szczególnie chodzi o garść siwych
których żem tutaj nie zaprosił
a są na opak i na chybił
Czasami nic mi nie wychodzi
słońce uciekło gdzieś w nadprzestrzeń
wszystko znów szare bez pogody
i jakoś...już nic mi sie nie chce
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.