Tinctura Opii
opium
pod księżyca światłem blado-chorobliwym
stoi we mgle dom, stary-osobliwy
szyby jego drapią sękate pazury
czas przyozdobił dach w niechlujne ażury
trzewia domu mruczą, szeptem przepocone
ściany
rój szczerbatych schodów szczerzy się
zaspany
a w najgłębszym mroku, w piwnic
korytarzach
widać suchą postać, co się toczy jak
zaraza
na rdzą pokrytych klinach w pokrzywionym
rzędzie
mętne oczy panów z płócien patrzą
wszędzie
w ich władaniu progi i próchen korony
służby białe kości, pogięte w ukłony
laudanum
otwieram drzwi skrzypiące, świece dzierżę w
dłoni
wlewam krztynę światła, ta przed mrokiem
mnie osłoni
nagle widzę coś! znów twarz w rozlanym
winie
a może to pysk diabła? co straszy tam w
kominie
Komentarze (5)
trochę straszno, ale tylko trochę ;-)
Kojarzy mi się z domem z "Kronik portowych" ...a z
opiatami to krótka jazda...potem to nie wiadomo czy
"skrzydła" zadziałają.
Wiersz ma niesamowity klimat.Pozdrawiam:-)
Jeśli takie omamy wywoluje opium,to strach sie bać.
+++
iście mrocznie pozdrawiam:)
Ale mnie nastraszono aż ciarki po plecach poszły.