Tory do piekła II
Wieś przepełniały tłumy po brzegi,
wozy,bryczki,auta - furmanek szeregi.
Gdy izby w chatach pozajmowano,
pod gołym niebem na polach koczowano.
Życzliwość każdy dom naznaczyła,
niedola Polaków w jedność połączyła.
W zagrodach gdzie uchodźcy gościli,
miejscowi się chlebem ostatnim dzielili.
Szpital polowy powstał z gospody,
rannych dowoziły doń chłopskie podwody.
Wokół zmęczone siostry biegały,
a białe fartuchy krwią im ociekały.
Dwoje lekarzy niemal nie spało,
rannym bezustannie życie ratowało.
Wojna im pracy nie żałowała,
śmierć swoją kosą krwawe żniwo zbierała.
Proboszcz po wsi z sakramentem krążył,
nie zawsze z komunią i spowiedzią
zdążył.
Mszy nie odprawiał już przy ołtarzu -
tylko przy mogiłach na wiejskim
cmentarzu.
Staruszek bez snu, bez odpoczynku,
niestrudzenie ganiał do rannych przy
szynku.
Chłopcom coś radził, coś podpowiadał,
spowiadał, pocieszał,pocieszał,
spowiadał.
Coraz częściej jednak wystarczało,
znakiem krzyża pożegnać sztywne już
ciało.
Naprędce krótką modlitwę sklecić -
przymknąć szkliste oczy i Bogu
polecić...
c.d.n.
Komentarze (16)
Bolesne rzeczy opisujesz.