Truskawkowy sen
Dla pewnej Karoliny która skrzywdziła moje ego, jakkolwiek to brzmi... Wiersz napisany przed tym jak zrobiła pastisz z mojej ciężkiej pracy :/
Zwykły dzień, zwykła ulica, idę nią jak
ścieżką do piekła,
Szara dzielnica, znajoma okolica... I nagle
latarnia sama do mnie rzekła: Gdzie
idziesz?? Gdzie się spieszysz?? NIe
słyszysz?? Nie wiesz że dziś zginiesz?? A
ja na to: Nie zginę, szybko biegam... I
dalej idę... I widzę mercedesa, naklejka
"sprzedam". A obok właściciela dresa...
Wszystko jak sen... ciężki jak żelazo tlen,
w środku krakowa big ben!? Co to!? Co się
tutaj dzieje?? Kto to tak się śmieje??
Nagle droga asfaltu się pozbywa, a mi nagle
myśli przybywa... W głowie głos latarni
się odzywa: Gdzie idziesz?? Gdzie się
spieszysz?? NIe słyszysz?? Nie wiesz że
dziś zginiesz?? A ja na to: Nie zginę,
szybko biegam... I dalej idę... Chyba się
powtórzyłem?? Czy ja to wszystko wyśniłem??
Dobra nieważne, dalej lece, słowa plącze i
głupoty plece... Zamiast asfaltu na drodze
truskawki, jakie ja mam chore senne
zajawki, Sen z abstrakcji koszmaru w raj
się zmienia, widzę znajomą twarz, Karolina
z imienia... Jak anioł po mnie na drogę
stępuje, już nic prócz szczęścia nie
czuje... I wiem że takie sny sam kreuje...
Bo gdy coś do niej czuje, wtedy sny takie
jak ten produkuje... I powiedziałem prosto,
może troszkę ostro ale szczerze... BO sam w
to wierze, choć jak zareaguje nie
wiedziałem, tak jej powiedziałem:
"Szukam właśnie mą muzę miłości
Moją własną, boską, świetlistą Erato
Proszę, daj mi trochę swej boskości
Więc jak?? Piszesz się na to??"
Odpowiedź słysze i choć na "tak" licze,
słucham z uwagą... A ona mówi z powagą:
"Przecież mnie wcale nie znasz,
Chcesz żebym była twoim natchnieniem??
Ale czy prawdzwią miłość w zamian dasz??
NIe jestem twym krótkim zachcecniem??"
"A ja nie rozumiem?? Jak to?? Czy nie
umiem??
Kochać prawdziwie, kochać jak lato chciwie,
rano całować
popołudniem coś dla Ciebie rymować,
wieczorem masować, A nocą... spać, Choć
może nie? Jeszcze zastanowie sie, nocą będe
Ci wiersze pisał, gwiazdy widział, Twoje
mruczenie słyszał, więc na pewno na sen
ochoty nie bede miał."
"Obiecujesz??"
"Obiecuje, wierz nie oszukuje,
rozumiesz??"
„Więc chce, więc kocham, chce całować
usta twe, chce i dam to wszystko co mam,
razem jak dwie gwiazdy na niebie, mające
tylko siebie, ty masz mnie, ja mam
ciebie..."
Ja szczęśliwy powoli ją przytulam, i
wzrokiem jej oczu szukam, a w nich mała
iskierka, mała ochota by pograć w
dojrzałego berka, więc nie mam nic
przeciwko, "ale prosze, nie róbmy tego
szybko" Bo widzisz, rybko ja lubię długo i
dłużej i dłużej i dłużej, lubię czas kiedy
zapominam o każdej sprawie tej małej i
dużej.
A ona na to: "weź mnie mój Nosferato,
jestem Twoja, bierz, bierz i się nie
spiesz, taka pokusa moja, Żeby z tobą
przytulać się dniem, i choć wiem że to
trudne to wiem, że nic nie stanie na
przeskodzie, kochać się nocą, gdzie??
Wszędzie, i to z całą mocą."
Już zbliżam usta do jej ust, a wokoło pełno
nagle lustr, każdy ruch odbity tysiące
razy, więc całuje tysiące anielskich
twarzy, twoich twarzy... W głowie szumi, w
głowie huczy, w końcu spełnienie pragnień
duszy... Nasze wargi się spotykają... I
nagle lustra pękają, włosy mi dęba stają...
wszystkie kształty jednym się wydają,
wszystkie kształty Tobą się stają, I
nagle... Nagle... otwieram oczy olśniony
blaskiem, to słońce wpadające do pokoju
wraz z brzaskiem, patrze budzik, 6.30 do
szkoły wstaje, czy to wszytsko śniłem?? Czy
tylko o tym marzyłem?? Chyba wszystko mi
się tylko wydaje...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.