K O N C E R T
(Proza poetycka) I - koło, pas, myśl, przestrzeń , tempus
*************
Dwa bilety położył k o ł o karminowej róży,
musnął ustami mój policzek, spojrzał
szelmowsko w oczy. Przyjmiesz zaproszenie
na „Randkę Seniorów”. Pierwsza m y ś l „
jawa to czy sen” Delikatnie (nie płosząc
chwili), palcami wygładziłam mu sumiaste
wąsy, przyssałam usta do jego ust. Mój
drogi Stefciu, Stefuniu, Stefaneczku,
przystojniaczku Stefanie, najmilszy
Stefulinku.! Odmieniałam jego imię przez
czułości, wprost namiętną miłością.
Rozanielona w jego ramionach, nurty
głębokie, przypływ i odpływ pomrugał okiem,
morze czułości ogarnia falą, usta świecące
słowami chwalą, uwielbiam minę rześkiej
mokrości kiedy przenika do samych kostek,
biegają iskry uśmiech wydatny senne
spełnienie miraż błękitny.
Chrząknął swoim gardłowym basem, po czym
wzruszonym tonem oświadczył:- Zanurzymy się
razem w Basenie Artystycznym Warszawskiej
Opery Kameralnej! Pewnie dlatego
przyszedłeś w eleganckim garniturze, mucha
pod szyją, za chwilę zabrzęczy na
bursztynowej koszuli. Ach, obowiązują
stroje wieczorowe. - Czy może być letnia
suknia plus tren + 60 ( zachichotałam).
P r z e s t r z e ń między nami wypełniła
się muzycznym koktajlem. Snack Opera
Jerzego Snakowskiego. Dwanaście arii,
dwanaście westchnień, miłosny, operetkowy
zawrót głowy. Pobiegłam się przebrać, cóż
za niedziela! W zwiewnej błękitnej sukni
nakrapianej stokrotkami zbiegłam ożywiona
kręcąc piruety.
- Anno, wyglądasz uroczo, cóż to za taniec
przed lustrem? - To walc na cztery p a s,
może zatańczymy! Zegar stojący t e m p u s
fugit, wybijał melodię zaprzeszłych czasów.
Była już szesnasta, nas jednak czas
zaczarował.
Siedzieliśmy trzymając się za ręce
wpatrzeni w scenę, w siebie, uszy niczym
muszle chłonęły każdą nutę. Sonia
Warzyńska-Dettlaff. Ten głos w ciemnych
odcieniach sopranu wypływał jakby gdzieś
spoza śpiewu, przepona wyprawia tak dziwne
harce, drżąca krtań na skraju dnia i nocy
jakby dźwięk solo płynął skądinąd, tak
rozśpiewana w pełnej impostacji i
dwukreślne „g” emenuje pianissimo pełnią
uczucia di bravura ad arii. Utonęłam w
muzyce, w emocjach.
I szklany klucz wcisnęłam między nuty,
unosi się echo nad warszawską operą.
Zaczarowana sama nie wiedziałam, kto mnie
tak nastroił Stefanek czy opera?
J.G.
Komentarze (16)
Nie wie autorka, nie wie czytelnik, które emocje były
bardziej nastrojone. Jest klimat, sporo fachowej
wiedzy muzycznej, a przy okazji cała gama miłosnych
uniesień.
(+)