urojenia (z serii Moje choroby)
łóżko jak zwykle idealnie posłane
nieskazitelny błysk od ścian
w kącie siadam pragnąc uciec
zapaść się pod ziemię i nigdy nie
powrócić
a ty na przeciwko mnie
w kącie siadasz
czarną szatą okryty
spoglądasz na gwiazdy zza okna
przez stojące na prapacie kaktusy
jak ściana
patrzysz nie wzruszają Cię moje słowa
i krzyki
nie wytrzymuje i podbiegam do Ciebie
krzycząc ci do próżnie twej twarzy
widzę że nic nie robisz
siadam wiec na przeciwko Ciebie
wchodzi mama i pyta od progu
'Do kogo krzyczysz?'
chcąc jej pokazać odwracam głowę
lecz 'mój pzyjaciel' zniknął
jak kamfora
'do koleżanki za oknem mamo'
lecz okno zamknięte
Komentarze (1)
bardzo ładny wiersz!!!
Poruszający do głębi, nie daje o sobie zapomnieć tak
szybko. Podziwiam:)