Usłysz
gdy tylko złapiesz mnie
swoim niespokojnym spojrzeniem
umieram po raz tysięczny
topie się
w ogromnej pościeli
jak spragniona kobieta
trace kontrole
nad wszytkim
na ironie
też nad niczym
co tak twardo
próbowałam zbudować
tym samym
wznosząc zamek
z całej talii
kart
oszczerstw
który
byle powiew
małej niepewności
zrównuje z ziemią wszystkie trudy...
teraz
Twoje oczy są
w oddal zwrócone
obce...jak nigdy
i w pamięci
ciepły błysk
oślepia mnie
i płonę.
chciałabym tak po prostu tak... nieważne idź już żyj spokojnie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.