Wieczorny anioł
Gdy jest już późno, a poduszka czeka
Na twą zmęczoną dniem codziennym głowę
Można niekiedy usłyszeć z daleka
Anioła co przybył akurat w tą stronę .
Przyleciał z błękitu, gdzieś ze wschodniej
strony
W odchłaniach niebieskich jest ich tam
tysiące
Do kogoś ojca, męża albo żony
Żeby się poprawił i usunął kolce
To kolce obłudy, chciwości i kłamstwa i
lenistwa
Rosną w nas z wiekiem jak huba na
drzewie
Robią z nas płaza , który chce się ślizgać
Płaz myśli o sobie, nie wesprze w
potrzebie
Zyje sam dla siebie, sam się z soba
mnoży
Bliźni jest mu wrogiem , przeszkodą ,
zakalcem
On jest sobie winien, tak życie ułożył
Nic nie zrobić więcej, nie ruszyć nic
palcem
Pozbądź się tych kolcy, to jest łatwa
praca
Wezmą je Ci co po śmieci przyszli
Anioł jest już zbędny, niech do swoich
wraca
Ludzie niechaj będą ładni, dobrzy , zwykli
.
Komentarze (4)
Dobry przekaz, ale za Bordo - popraw błędy :)
Pozbądź się tych kolcy, to jest łatwa praca
Wezmą je Ci co po śmieci przyszli
Anioł jest już zbędny, niech do swoich wraca
Ludzie niechaj będą ładni, dobrzy , zwykli .
wiersz ciekawy, ale wymagający korekty (choćby
"otchłaniach")
Pięknie. Gdyby jeszcze anioł przybył w tę stronę...:)