Wielka udręka.
Życie niesie radość, smutek i udrękę....
Znam moją udrękę
I radości wieczne.
Znam rozpacz swojego serca
I duszy ucieczkę.
Udręczone serce,
Wydawało jęki.
Krzyczało z trwogi,
Bólem rozrywane.
Nie wiedziało,
Że można przeżyć, aż tyle...
I utrapiona dusza,
Jak ślepiec się miotała.
Szukała ocalenia,
W gorsze sidła wpadała.
A kiedy, rozerwana została,
Na maleńkie strzępki,
Śmierci oczekiwała.
Lecz nadaremnie.
I ta jej nie chciała.
Pogardziła,
Jak marnym ochłapem.
Nogę na niej postawiła.
Wybuchnęła, ironicznym śmiechem.
I co dalej robić?
Żyć nie można.
I umrzeć trudno.
Był tylko jeden ratunek.
Tam wysoko,
W niebieskich chmurach.
Nie czekała dłużej, ale z trudem,
Wyciągnęła przed siebie rękę.
Na usta, modlitwę przywołała.
Oczami pełnymi łez,
Boga uwielbiała.
Promyk zaświecił.
Tak nieśmiało, powoli.
Przyglądał się z daleka,
Na udrękę duszy mojej.
Ale kiedy zobaczył,
Że jej żałość jest szczera.
Przybliżył się mocniej.
Wyciągnął ramiona.
Z ziemi podniósł.
Ogrzał własnym ciepłem.
Łzy obtarł.
Że nigdy nie opuści,
Obiecał.
Dusza nie wierzyła,
W tak wielką dobroć.
Nieśmiało popatrzyła.
Lecz serce wyrywało,
By za Bogiem pobiec.
Ożywała.
I na co ta udręka?
Odpowiedz, sama przybyła.
Po to ta udręka była,
Aby do innych przemówiła.
.....i wtedy odkrywasz tą Najszczerszą rękę...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.