- o n e
To był zły dzień
Szłam uliczką pełną gwaru
Me ciało walczyło z niepokorną armią
Którą śmie nazywać myślami
Wiele kobiet ukazywało się
Mym lustrzanym zmysłom
Każda z nich przybrana w inne szaty
Purpur i zieleń nakrywały ich potężne
ciała
Które targane wiatrem wydawały się tak
powabne
Tak bezbronne
Niektóre oddaliły się
Znikły we mgle mojej chorej wyobraźni
Zostawiając pustkę i szarość
Inne z błyskiem w oczach podeszły
Zazdrość odezwała się pierwsza
Otuliwszy mnie ciepłym szalem
Targnęła w górę
W mych żyłach krew zaczęła wrzeć
I zamiast płynąc spokojnie po wyznaczonym
torze
Runęła w dół nie zwracając uwagi na
przeszkody
Na miejsca nie przeznaczone dla niej
Żal i rozdrażnienie bez skrupułów
Wtargnęły we mnie
Siejąc spustoszenie w mym całym obolałym
ciele
Wstyd i złość dobiły mnie kompletnie
Nie zostawiły czasu na oddech
Słyszałam tylko jakieś brednie
Ze to moja wina, moja zasługa
Zostawcie mnie, odejdźcie...
Jestem tylko człowiekiem
Która pierwsza mnie uderzy?
Która pierwsza mnie zabije?
Gdzie jest miłość, radość, szczęście?
Wróćcie do mnie
Prędzej
Prędzej
Me ciało ból przeszywa
Me myśli ślepo biegną przed siebie
Potykając się i gubiąc wątki
Chce zasnąć
Czy to tak wiele?
Nie, wy nic nie warci
Moi drodzy przyjaciele.
One się mną zainteresowały
Przygarnęły pod swój płaszcz
Choć byłam zgorzkniała i roztargniona
Czuje się swobodnie w ich ramionach
Jestem potrzebna i uwielbiana
Niczym wielka dama kieruję swoim
losem...
Nie daję rady .. wycofuję się ...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.