Wizja nocna I
W samotny dzien...
Znowu się pojawiłaś, podarowałaś mi coś, o
czym nie miałem pojęcia... oglądałem to z
zaciekawieniem… zabrudzone,
zakurzone… nie wiedziałem co to jest
i dlaczego mi to dajesz… pozbawiony
uczuć, niespodziewanie uroniłem łzę, spadła
prosto w moje ręce, zmyła kurz… i
dojrzałem w tym niesamowite piękno…
coś czego wcześniej nie widziałem…
szczere, czyste… drogocenne, po raz
pierwszy od długiego czasu poczułem to
ciepło, uśmiech… lecz nie na
twarzy… całe moje ciało się cieszyło,
serce szybciej biło… oczy się
śmiały… z każdą chwilą dostrzegałem
jakie to niesamowite… ale pojawił się
ktoś, ktoś kogo nigdy wcześniej nie
widziałem… nie odzywając się
wyszarpnął mi z rąk ten klejnot… nie
miałem sił się bronić… był tak silny,
szybki, nawet mi nie powiedział DLACZEGO,
starałem się odzyskać źródło mojego
szczęścia… przeklinałem los,
uderzałem pięściami o ścianę i nie czułem
bólu, lecz płakałem… znowu całe moje
ciało płakało. Dlaczego tak cierpiałem?
Przecież zabrano mi coś, co dostałem za
darmo. Nawet nie byłem pewny, co to
jest… nie zdążyłem się przyzwyczaić,
więc dlaczego mi tak na tym zależało? Nie
wiem! Nagle znowu pojawiła się ta
postać… lecz tym razem nie widziałem
Jej twarzy. Oddała mi to, czego tak
pragnąłem - w zamian za mój uśmiech…
od teraz uśmiech na mojej twarzy to zwykły
skurcz mięśni połączony z płaczem
serca… wystraszony, miotany uczuciami
- schodzę na dno… w ciągłym panicznym
strachu przed jutrem, boje się własnej
niepewności, zagubiony w szaleństwie
schowałem to, co było dla mnie tak
drogocenne… prosto do pudełeczka w
kształcie serca na samym dnie szafy.
Zaglądam tam tylko raz na jakiś czas,
wycierając kurz, wtedy wyciągam wszystkie
skarby, patrzę na nie i płaczę, wtedy znowu
na moment wraca to uczucie… wtedy
wydaje mi się, że znowu jestem człowiekiem,
dziękuje Bogu za to, co mam. Nie mogę się z
nikim dzielić tym szczęściem, lecz dalej
stawiam kroki, samotności patrząc w oczy,
idę do przodu widząc szczęśliwych ludzi,
lecz za każdym razem myślę, co byś zrobił -
może TY lepiej byś przeżył moje życie,
chętnie dałbym CI tą szansę, naprawić
wszystkie moje błędy, zacząć wszystko od
nowa, stchórzyłem, znowu schowałem głęboko
to, co najpiękniejsze, trudne ale
piękne… może TY miałbyś więcej odwagi
aby pokazać światu skarby – ja się za
bardzo boje… żyje w strachu przed
innymi, boje się stracić to czego właściwie
już nie mam.. wybacz… przegrałem. Jak
zwykle zapomniałem się zastanowić,
pomyśleć… teraz wiem - uczucia są
fałszywe… przemijają. To już koniec,
w pudełeczku nie ma miejsca na więcej
‘skarbów’, jeszcze jeden…
i pęknie… rozleci się… i nie
będzie już nic, więc zamykam je
szczelnie… i chowam z dala od
ludzi… pewnie przed snem znowu je
otworzę i zapomnę zasnąć pozostając w
bezdechu... nie jestem zabawką - pamiętaj o
tym... narazie.
W niewoli miłości...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.