...Własne JA....
Na rozstaju dróg, na popękanej ziemi,
otulonej suchym powietrzem....
Widzę walczącego diabła z aniołem...
Zranione skrzydło, lejąca się krew...
Anioł nie może, nie daje już rady....
Zamykam oczy nie mogę na to patrzeć..
dobro przegrywa czy to możliwe?
Zamykam oczy chroniąc się przed prawda
przekazana w tej walce...
Lecz ciekawość zwycięstwa jest ode mnie
silniejsza...
Otwieram powoli oczy ze strachem patrzę jak
anioł spada w przepaść nicości..
Nagle rozstępują się chmury widać tylko
postać boga zakrywającego się za dłońmi z
żalem, złością i smutkiem ...
Palce wbite w głowę powodują rany i lejącą
się bezustannie krew...
Krople krwi w postaci deszczu spływają na
pustynna glebę...
Diabeł z uśmiechem spogląda na mnie....
Boje się chce uciec jak najdalej...
Ale po chwili zaczynam rozumieć ze diabeł
to moje lustrzane odbicie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.