Wojna, nasza wojna.
Jedyny taki sen
o nieśmiertelności
w chmurach zawieszonej,
przeczekanej ,
wyczekanej w deszczu.
Niekłamany zachwyt życiem,
pięknem zachodu słońca,
czerwienią falującą.
Krwią i płaczem
okupiona arka przymierza.
Los człowieka w ręku.
W dłoni nóż czy karabin
i pociski złote w niebo
ptakom wystrzelone.
Zasypane prochem ciała.
Śmierć waleczna, śmierć
mistyczna w żyłach płynie.
Lęk za wódką głowe
gładzie katu.
Tylko modlitw pomruk cichy.
Człowiek jakiś zabłąkany,
zasłuchany w bicie
świata, co go matką zwał.
Pali wszystkie swe pamiątki
Życię pali, zapomina.
kamienne sumieni trzeba mieć kamienne kurwa jak skały w Taszkiencie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.