Wrześniowy powrót
Nareszcie w domu, znajoma brama,
czerwoność bluszczy, przekwitłe dalie.
Namiastka piękna w suchobukietach
rozkołysanych wdzięcznie wiatrami.
Podciągam kołnierz, idę w marcinki,
barwną kaskadą radują oczy.
Lubię ich siłę, wolę przetrwania -
mienią się w słońcu, mimo suchości.
Spoglądam w drzewa, zwinięte liście
ostatkiem siły tkwią przy konarach
i byle podmuch poniesie w nicość.
Nie dla nich jesień, złotości gama.
Moja bezradność ma smutne oczy.
Wrześniowy ogród ginie bez wody.
Ku niebu patrzę - żar od miesiąca
wypala z ziemi ostatnie soki.
Komentarze (26)
i to obficie:)
Widzisz, Bóg sam już Twój ogród podlewa :)
Pozdrawiam.
Dziękuję bardzo, może uda mi się przejść na tematyke
pozaszpitalną.
Piękny wiersz Celinko. Uściski
pozwolę sobie za Elą:) serdeczności
Ładnie, Celinko. Bardzo mi się podoba ten styl ujmuje
prostotą i bezpretensjonalnością.
Pozdrawiam :)
Aniu dziękuję za korektę, myśle, że teraz nie zgrzyta.
*Lubię ich siłę, wolę przetrwania -
prą się ku słońcu, mimo suchości.
Śliczne strofy pozdrawiam
Ładne spojrzenie na wrześniowy ogród.
Msz ten wers "prą się ku słońcu, mimo suchości" wymaga
korekty. Czasownik "przeć" mz występuje bez się i
raczej mówi się "prą na" a nie
"prą ku". Miłego dnia:)
rzeczywiście wrzesień był suchy, ale za to teraz leje
bez końca.
Takie powroty zawsze cieszą smutne oczy.