Wstyd
To nic,
że ołów rani ręce.
Na ramionach ciążą
wód sklepienia.
Pod pozorną nocy lampą
dotkniemy się
niby przypadkiem.
Obłąkani.
Z deszczu w deszcz.
O szyby uderzają
martwe sny.
Tak rodzi się samotność.
Bez pozwolenia
podpalimy świat
jednym mrugnięciem powiek.
Choć i tego nie jest wart.
Wpleciesz w moje wlosy
wszystkie słowa
abażurem cięte.
Oszukasz i zostawisz.
Znowu będzie mi wstyd.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.