wybrakowanie
Ogołocona ze szczerości, z namiętności,
dziecinności
okryta wstydem, zakrywam usta
otulam się szalem niewidzialnego
zrozumienia
Odarta z wdzięczności, uczucia,
zażyłości
otulona w bezsenność, bezsilność,
bezradność.
Bez niczego, z niczym wędruję przez
przestrzeń
Z wielkim bagażem winy na plecach
Czas mnie zatrzymuje, ja nie potrafię
przystać i spojrzeć mu w oczy.
Ogarnia mnie strach przed nieudolnością
niewydolnością sumienia, brakiem skurczu w
klatce
Zalana falą zdumienia, przepełniona
niewdzięcznością
dla własnych, czarnych myśli, sporządzonych
gdzieś w kącie nocą.
Komentarze (3)
takie monologi w chwilach zwatpienia daja malutkie
ukojenie duszy.. ciekawie napisane,podoba mi się
Trochę smutny,jakby nad tym naszym dziwnym
życiem...ciekawie piszesz pozdrawiam
wiesz taki monolog ma cos w sobie,w tajemniczy sposob
owszem przytlacza poniewaz tyle w nim rozterek,smutku
i jakiejs rozpaczy...ale mimo to ma swoj wielki
urok...spodobalo mi sie co przeczytalam!