..zabij..
..godzina 0
oo! słodka niedolo milczenia
stajesz przed oczami uginasz kark
gniesz mnie ku ziemi zaliczam upadek,
podnoszę krzyż i prę dalej ku zniewoleniu
milczeniem trafiając w pustkę obojętności
rozbijam do krwi kolana
padam na piach, unoszę głowę trwam..
przecież.. wciąż..
majaczący się zarys Twój w pokoju bez
znaczenia
traci zapach..
gdzie przebywasz teraz?
leżąc obok i unosząc pierś we śnie
spokojnym
nieobecność Twoja jak miecz
walczysz nią..
aby odeprzeć niewidzialny atak codzienności
w której tkwię przecież... tkwię..
tkwimy w niej razem by żyć normalnie
żarliwym wzrokiem wpatrzona w obojętność
Twego istnienia
konam..
w ogniu ramion Twoich nieobecnych..
dotyk pali nieistnieniem..
pocałunki zatrute niebytem myśli..
i uczuć..
wróć...
(...)
zatem skosztuj krwi,
toczącej rany po ROZKAWAŁKOWANIU..
czyliż nie czujesz oddechu śmierci,
woni seksu pomieszanej z morderczym
obłędem?
Spożyj moje ciało i poddaj się platonicznej
miłości
i dance macabre.....
..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.