Zabiłeś mnie
Zabiłeś mnie, znów mnie zabiłeś!
Jak mogłeś mi to zrobić?
Prosiłam nie rób mi tego
A Ty znów swoje widzimisie
Dlaczego? Powiedz mi dlaczego?
Czy byłam aż tak zła?
Czy też niewystarczająco dobra?
Nieważne wiesz co dziś ci powiem?
Umarłam od twego sztyletu
Powolnie przekłuwającego moje dyszące
serce
I wiesz nie czułam nic nie spodziewałam
się
Że właśnie mnie uśmiercasz
Że dokonujesz tej bezlitosnej zbrodni
I mimo tej krwi płynącej kropelka za
kropelką
I kapiącej w coraz to większą kałużę
mdłości
Zabiłeś mnie po raz kolejny
Ale wiesz wyglądam sponad parapetu
Przez te szare mgliste szybki
A na zewnątrz był ten chłopiec
Który widział nas idących za rękę
I miał tą samą czerwoną czapkę z
pomponem
A krew tryskała obleśnie z rany
Siadam na tej kanapce zielonkawej
Której tak zawsze wygodę chwaliłeś
I broczę ją bladawą plamą purpury
Wychodzę się przewietrzyć
I mijam to drzewo pod którym mnie
całowałeś
I wiesz liście pod nim stały się zupełnie
karminowe
Umarłam dziś znów przez ciebie
A ty nie czujesz się winny
Ale wiesz dziś
Trawa ma ten sam odcień mimo iż patrzę nań
sama
A te irysy od ciebie pachną zupełnie jak
przed rozstaniem
I ptaki śpiewają podobne pieśni
A wiatr z drzewami tańczy znowuż walca
I me włosy tak szalone, jaśniejąca twarz
Odradzam się - znów
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.