zima bez ciebie
nasze bycie czuć stęchlizną
przeleżało dwa lata w piwnicy
nie smakuje jak dobre wino
nie paraliżuje zmysłów
pożerane stopniowo przez rutynę czasu
widziałam was wczoraj
twoje usta na jej szyi
odcisnęły piętno
na mojej tęsknocie
ręka, którą ją obejmowałeś
dusiła mnie dzisiaj we śnie
bolało
jeszcze chciałabym posłuchać, jak grasz
pusty piątek zamknął cię w moich myślach
przeżyć jakoś tę zimę
bez ciebie
świąteczną pustkę
i nowy rok życzeń
w którym może cię nie być
jak co tydzień zostawię ci
puste miejsce przy stole
przygotuję kąpiel w migdałach
i rozkosznie leniwa
zapytam z kanapy powietrze
czy umyć ci plecy
już nie odnajdę cię pod zamkniętymi
powiekami
już nie skusisz mnie nocą śnioną
świadomie
cisza bez ciebie policzyła dni
ujemny bilans trwania
nie przetrwał chłodnej pustki
i zamrożonych pragnień
chciałam zbyt wiele
zamykam oczy
by przeczekać martwy czas
i jeszcze kiedyś
nazwać dni twoim imieniem
Komentarze (1)
fajnie się czyta, niefajnie wczytać się, pozdrawiam