Zrywaliśmy owoce
Zrywaliśmy owoce,
nasz chleb codzienny i sól.
I nadeszły złe moce,
że został nam tylko ból.
Hodowaliśmy ziarna,
aby miłość zasiać w nas.
Nadciągnęła noc czarna,
gdy minął miłości czas.
Ganialiśmy za szczęściem,
za życiem wolnym od łez.
Lecz zgubiliśmy pierścień
i błogości przyszedł kres.
Filozofio istnienia,
chciałbym cię pojąć, lecz jak?
Teologio zbawienia,
co zrobić, gdy wiary brak?
Nadziejo ocalenia,
czy znów odfruniesz jak ptak?
Panie Boże i Ojcze!
Czemu żeś mnie opuścił? (*)
(*) "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?" (Mt 27,46b) - wg Ewangelii ostatnie słowa Jezusa na Krzyżu.
Komentarze (21)
Takie życie.Raz radość,to znów łzy.Ciekawy
wiersz.Pozdrawiam.
Rytmiczna refleksja... na końcowe pytania każdy by
chciał znaleść odpowiedz... pozdrawiam
Milosc eliksir zycia pozdrawiam
...Bo w życiu to wszystko lepiej smakuje, jak jest
przyprawione miłością.
Podoba mi się twój wiersz.
Ciężki ten trud codzienny. Czasami drogi się
rozbiegają i dążą w przeciwnych kierunkach. Bardzo
refleksyjny wiersz.
Pozdrawiam serdecznie.
Bóg nigdy nie opuszcza człowieka,
to raczej człowiek opuszcza Boga,
widocznie w jakimś miejscu popełniliście błąd,być
może,że Wasze
drogi znowu się zejdą?
Pozdrawiam:)