w zwód sumienia
przyszła Martuś do piekarni
zdobyć rzekła: dół pod torty
piekarz ceniąc jej otwartość
zaraz męskość zaczął korcić
wypiek łatwo przeforsował
czerwoniutki, nie bez skazy;
góra pulchna - prawie nowa
z dołem kłopot (po zakalcu)
przejrzał zatem martwość oczu
w ślicznej buzi jak gwiazdeczka
wzrok w natychmiast zauroczył
w lęku tylko - jak znów przestać
żeby doła strzec dziewczynie
szczerą trzeba mieć intencję;
bo czy ręcznie bądź maszyną
zgrywą można złamać serce..
sprzedał piekarz więc kalafior;
kwiatek - płakał - jest bez dołu
przy transporcie szlag go trafił
przybrał słonka w dniu niedoli
ta z radością wzięła kuśtyk
(przypłaciła w nos zadarty)
fryz na biało, nagość pustą
dół nie z tarczy jak u Marty
Komentarze (2)
dziękuję za czytanie
Tu nie da się usunąć komentarzy:) trzeba cały wiersz;)