* (kiedy krzyczę, i kiedy...)
kiedy krzyczę, i kiedy
rozpada mi się w dłoni kieliszek
wszystkie gwiazdy lgną do mnie jak ćmy
jakby twarz była żarówką
płonącą w nocy
jakimś smutnym „żarówczym”
światłem
oglądam stacje benzynowe przez lornetkę
zamiast wyprowadzić sen ze stajni
po kolacji, która trwa do teraz
umieram z głodu
neon, który przylepił się do powieki
mojego okna bełkocze coś
i częstuje mnie czerwonym lizakiem
jak podstarzały playboy
o tej porze w telewizji nadają
tylko programy erotyczne
a po ulicach snują się gwałciciele
i bezdomni
wnętrze stacji benzynowej jest tak jasne
że mogę policzyć paczki chipsów na
półkach
że mogę tam zamieszkać
to najjaśniejsze wnętrze jakie znam
„dzięki za lizaka, mój panie
!”
Komentarze (2)
Bardzo ciekawie napisany wiersz
i te gwiazdy ,które lgną do mnie,podoba mi
się.Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
W kwestii formalnej- jak już dałaś przecinki i
cudzysłów pasowało by też pare kropek upstrzyć. :) Jak
zawsze odbiegasz formą od ogółu, i dobrze, i bardzo
dobrze. Nie tylko stacje benzynowe są jasne Marto, nie
tylko.