Anegdota.
Stanął w progu onieśmielony;
co Marianku – pyta hrabia,
- ksiądz zostawił kalesony
tato prosi żebym zabrał.
Hrabia ma nietęgą minę,
z księdzem siedział aż do czwartej,
uraczyli się też winem
jak to bywa przy grze w karty...
Gdy kościelny pas odpina,
ksiądz zawołał: - nie bij syna proszę,
ot pomylił się chłopczyna,
bo chodziło o kalosze.
Z życia wzięte- Marianek to mój teść.
Komentarze (2)
dobre, rozsmieszylo! swietnie ujete!!
Niejedną prawdę/anegdotę słyszałam na niecnotę o tę,
na marianków, walerianków, innych tudzież, gospodynie,
byli również zwykli świnie i zwykłe ropuchy; ot takie
to życia okruchy.